Dariusz
Łukaszewski
Nauczycielskie
peregrynacje –
o
podróży w Sudety
Nie
sposób nie
docenić
uroku wakacyjnych podróży, gdy tyle nowych miejsc, odsłania
swoje tajemnice, zaś chciwe oczy, chłoną tak troskliwie każdy pejzaż,
każdy detal, każdą, choćby najdrobniejszą, osobliwość. Dobrze jest
odpocząć od codziennego zgiełku, nazbyt napiętych emocji. Dobrze jest
wśród ogromu przyrody, wspaniałości zabytków,
zdać sobie
sprawę z własnej kruchości, naznaczonej bólem,
cierpieniem, bezlitosnym przemijaniem.
Tegoroczna wyprawa nauczycieli
zrzeszonych w ostrołęckim NSZZ „Solidarność”
Pracowników Oświaty i Wychowania rozpoczęła się od
Wrocławia,
miasta tylu różnych kultur, odmiennych religii, wielu
mostów i wielu wysp, miasta o którym Davies
napisał
celnie, że tworzy mikrokosmos Europy Środkowej. Lokalizm i
uniwersalizm, Panorama Racławicka, gotycka, dostojna katedra, figlarna
Piwnica Świdnicka, tuż obok średniowieczny pręgierz. Secesja i
romanizm, renesans przyklejony do baroku. Tradycja polska przemieszana
z niemiecką, czeską i żydowską, scalona w jedną, przebogatą,
różnorodną tkankę, która tak bardzo zachwyca i
pozwala
przezwyciężyć wszelkie nacjonalistyczne pokusy.
A
później już tylko
Sudety. Kokieteryjna Szklarka. Dionizyjski Kamieńczyk. Zaborcza w tych
dniach Kamienna. Tyle zaskakujących tropów. Willa
Hauptmanów, willa Ewy Braun, wille dygnitarzy z zamierzchłej
już
przeszłości. Podziemne strumienie. Wyciągi. Poczciwy, ale przecież
potężny Liczyrzepa. Minerały. Piekielne zakręty. Szatańskie podjazdy.
Chmury tak nisko, że można je zgarniać własną głową. Granica na
wyciągnięcie dłoni. Niespodziewane spotkanie z Harrachowem, rozłożonym
pomiędzy karkonoskimi wzniesieniami. Niezapomniany widok ze Szrenicy.
Tak bardzo rozległy. Dla nas, ludzi z nizin, przywykłych do
widoków oszczędniejszych, to świat bardziej bajeczny niż
rzeczywisty. A przecież Szrenica i jej przewagi, to jedynie preludium
do szaleństw jakie zwykła wyprawiać ze swymi odkrywcami Śnieżka.
Królowa Sudetów nagradza za trud
wędrówki,
nieprawdopodobnym przepychem, panoramą tak rozległą, że człowiek
gotów zapomnieć o potrzebie umiaru. Spojrzenie,
które
ogarnia całe Sudety, pędzi przez większą część Śląska, gubi
swój
ludzki wymiar. Dlatego potrzebne jest jakieś antidotum. Jakaś
metafizyczna skromność. Choćby kościółek Wang, tworzony
przez
Wikingów, cudownym zrządzeniem losu przeniesiony do
Karpacza,
kościółek tak maleńki, że gotów zmieścić się w
dłoni. A
przecież są w nim detale, które liczą ponad osiemset lat.
Można
dotknąć pisma runicznego, można spojrzeć w oczy norweskim korsarzom,
można opuszkami palców musnąć nośne kolumny wyczarowane ze
skandynawskich sosen. Pierwotnie były one masztami. Pozwalały płynąć
daleko i łupić Europę. Dzisiaj zamknięte w świątyni Wang służą chwale
Bożej, być może wpisane w jakiś nieznany plan, pokutując za wyrządzone
krzywdy, draństwa, niesprawiedliwości. A może to przestroga dla
wszystkich złoczyńców, może to wnikliwe studium tyranii,
opisanie pychy i ostatecznego upadku tych, którzy pysze
zawierzyli
Żegnaliśmy Sudety w Skalnym
Mieście, wspinając się pośród adrszpaskich skał, już po
czeskiej
stronie, podziwiając zdumiewające formy piaskowców,
słuchając
dowcipnych, czeskich przewodników. Homole cukru, Słoni
namesti,
Milenci, Hromowy kamen wpisywały się łatwo w naszą pamięć, wyobraźnię,
słuch, dotyk. To pragnienie odkrywania świata wszystkim zmysłami
towarzyszy ludziom zapewne od dawna. Są jednak miejsca, nazwy,
skojarzenia, formy, które uwodzą nas
szczególnie
intensywnie i właściwie na zawsze. Stojąc przed Wielką Panoramą, mając
u stóp górskie jeziorko, wszyscy razem i każdy z
osobna,
mogliśmy się poczuć cząstką tego świata. Być może za sprawą Goethego,
który przed ponad dwustu laty odwiedził Skały Adrszpaskie,
zauroczony tym zastygłym światem.
Organizatorowi wycieczki,
Aleksandrowi Zawalichowi należą się słowa podziękowania. Nam,
złaknionym wrażeń podróżnikom, niechaj wystarczy nadzieja,
że za
rok spotkamy się na Wileńszczyźnie. Miłe Miasto jest przecież
równie łaskawe i hojne dla niespiesznych
przechodniów. Do
zobaczenia.
Szklarska Poręba, 7 – 11 sierpnia 2006 roku Więcej zdjęć w Galerii.