„Naddatek wrażeń”
- czyli relacja z wycieczki w Tatry i na Słowację 2011

Marzanna Grzyb

Tradycją naszej organizacji związkowej stały się niezapomniane wakacyjne wycieczki w góry. I tak, w tym roku pod koniec lipca, ochoczo spotkaliśmy się, aby przez pięć dni móc podziwiać piękno Tatr, zarówno po polskiej jak i słowackiej stronie. Wyjazd okazał się świetną okazją do odpoczynku od codziennego zgiełku i dostarczył uczestnikom wielu wrażeń, które na długo pozostaną w pamięci.


A wszystko rozpoczęło się w deszczowy poniedziałek 25 lipca od zwiedzania niesamowitego grodu Kraka – miasta z tak bogatą przeszłością i ogromem zabytków, które jest nieskończoną skarbnicą dla wnikliwego oka turysty. Dzięki naszej przewodniczce, usłyszeliśmy wiele legend związanych z tym ciekawym miejscem oraz wybitnymi Polakami. Uważni niejednokrotnie słyszeli o takich sławach jak Wit Stwosz, Jan Matejko czy Stanisław Wyspiański i mogli podziwiać ich wiekopomne dzieła. Wawel, Barbakan, Kościół Mariacki, Plac Jana Matejki, ul. Floriańska, Trakt Królewski, Sukiennice a także ul. Franciszkańska 3 z widocznym zdjęciem Jana Pawła II… to tylko niektóre z zabytków, jakie mogliśmy podziwiać. Zobaczyliśmy też Kazimierz i korzystając z okazji, zwiedziliśmy synagogę i żydowski cmentarz. Ostatnim punktem tego dnia były Łagiewniki – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia- miejsce kultu siostry Faustyny oraz naszego papieża Jana Pawła II. Tutaj z wieży widokowej mogliśmy podziwiać panoramę okolic Krakowa. Pełni wrażeń zawitaliśmy do Kościeliska, aby w pensjonacie wypocząć przed wędrówkami górskimi, które na nas czekały już we wtorek.


Miłośnikom górskich pejzaży na pewno ten dzień zapadł w pamięci, a to za sprawą trasy naszego wędrowania: od Łysej Polany przez Wodogrzmoty Mickiewicza, Dolinę Roztoki do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Nasz sympatyczny przewodnik zadbał o to, by ukazać nam góry z jak najpiękniejszej strony i trzeba przyznać, że mu się to świetnie udało. Właśnie tutaj, mieliśmy szansę podziwiać na potoku Roztoka jeden z najpiękniejszych i najpotężniejszych wodospadów w Tatrach Wysokich - Siklawę. Widok wodospadu przysporzył nam wielu niezapominanych przeżyć. Zachwyceni ruszyliśmy dalej, by odpocząć w schronisku W Dolinie Pięciu Stawów Polskich założonym w 1954 r. na wysokości 1670 m n.p.m. i móc napawać się rozkosznymi widokami.

W środę wyruszyliśmy podziwiać podnóże Tatr po słowackiej stronie. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Orawy w północno-wschodniej części Słowacji, tuż przy granicy Polski, która nazwę swą zawdzięcza przepływającej rzece. Nie brak tu niczego. Od malowniczych gór (Tatry Zachodnie i Mała FATRA), poprzez urokliwe wsie i skanseny, szlachetny „Oravski Zamek” - dumnie wznoszący się na skale. Jest to największa atrakcja turystyczna północnej Słowacji, a zarazem narodowa pamiątka kultury, która zrobiła na nas niesamowite wrażenie. To o tym zamku jeszcze wieczorem trwały dyskusje. I muszę przyznać, że grupa uważnie słuchała przewodników, wychwytując najdrobniejsze szczegóły. Będąc na Słowacji musieliśmy odwiedzić Aquapark Tatralandia. Miejsce, z którego ochoczo korzystaliśmy, zarówno dorośli jak i dzieci, bo poza olbrzymimi zjeżdżalniami, nie ma nic przyjemniejszego jak gorące źródła o wodach bogatych w leczniczo – regenerujące właściwości – zapewniające bezcenny wypoczynek i regenerację sił po dniu pełnym turystycznych przeżyć.

Czwartek był kolejnym dniem wędrowania górskimi szlakami. Tym razem celem naszej wspinaczki był Kasprowy Wierch. Zaczynając od Kuźnic, Doliną Jaworzynki doszliśmy do Murowańca – jednego z większych schronisk na Hali Gąsienicowej (1505 m n.p.m.), by się posilić i odpocząć przed wspinaczką. Uroku temu magicznemu miejscu dodaje kilkanaście górskich stawów m.in. Zielony, Czarny i Zmarzły Staw. Ruszyliśmy z Murowańca, a szlak wiódł nas ciągle w górę, by na końcu trasy, bliżej nieboskłonu, móc popatrzeć ze szczytu Kasprowego… I tu po raz kolejny mogliśmy sobie uświadomić, jak mały i drobny jest człowiek w obliczu potęgi gór. Przed nami roztaczały się wspaniałe i niezapomniane widoki.

Szkoda nam było, że wycieczka powoli ma się ku końcowi, ale nadszedł piątek i udaliśmy się w drogę powrotną. Dzień ten był przeznaczony na zwiedzanie Ojcowskiego Parku Narodowego – z Jaskinią Łokietka, Doliną Prądnika, Ojcowem oraz Pieskową Skałą – i nowym przewodnikiem, który zaskakiwał nas swoja wiedzą. Tutaj zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia – jak przystało z Maczugą Herkulesa w tle, zjedliśmy obiad i wróciliśmy do Ostrołęki.

Nie pozostaje nam nic innego jak podziękować organizatorom, a w szczególności panu Aleksandrowi Zawalichowi za perfekcyjne przygotowanie tego wojażu i cicho liczyć na następne, bo gdzież w tak krótkim czasie można zobaczyć i przeżyć tak wiele.

Zakopane, 25 - 29 lipca 2011 roku